Niejednokrotnie zdarza się nam wszystkim odnajdywać w życiu chwile refleksji. Wówczas stajemy jak wryci w miejscu i zastanawiamy się nad własnym życiem. Powodem takiej sytuacji często jest jakaś diametralna zmiana w życiu, która przydarzyła się nam lub osobom w naszym otoczeniu. Fakt, że przydarzył się to mnie – miał podobną etiologię.
Od jakiegoś już czasu, wracając z pracy do domu byłam zmęczona ciągłą monotonią życia. Aby uśmierzyć ból egzystencji – co jakiś czas wieczorami wypijałam butelkę wina. Wówczas nie myślałam nad tym, że ten wypijany alkohol kiedyś stanie się moim przekleństwem….
Czy wtedy wiedziałam, że trafię na leczenie uzależnień?
Zdecydowanie nie! Wtedy nawet myślałam, że ten wypijany alkohol jest raczej zdrowy i potrzebny na tamtym etapie życia. Gdyż łagodził moje nerwy, czułam się dobrze, a do tego kupowałam alkohol, który był winem – a więc miał działanie poprawiającym trawienie oraz działającym przeciwmiażdżycowo. Hmm… Jednak nie do końca chyba myślałam nad tym, że picie butelki tego trunku dziennie doprowadzi mnie na terapię uzależnień.
Być może to prawda jak mawia mój psychoterapeuta, że nie wszystkie osoby są tak podatne na alkohol, nie wszystkie osoby pijąc tyle co ja będą później musiały skorzystać z leczenia alkoholizmu. Ja musiałam – byłam podatna.
Teraz to rozumiem – tak. Nigdy nie stałam się nałogową palaczką. Dlaczego? Popalałam na imprezach, czasami kupowałam paczkę na imprezę. Jednak drugiego dnia nie czułem takiej silnej potrzeby zapalenia. Tak jakbym była na to odporna. Czasami po prostu miałam ochotę. Tutaj zaprzestanie palenia nie stanowiło problemu. Nie musiałam szukać terapii, aby przestać palić. Natomiast leczenie uzależnień okazało się bardzo potrzebne, aby codziennie nie kupić tego wina. Nigdy nie upijałam się do nieprzytomności, nie chodziłam i nie przewracałam się po ulicach, nie zasypiałam w autobusach. Jednak lubiłam jak czułam się na rauszu, jak byłam podchmielona. Wówczas życie wydawało się bardziej wyraźne, spokojne i na luzie. I tak było przez kilka lat. W momencie gdy zorientowałam się, że coś jest z tym piciem nie tak – było trochę późno.
Jak trafiłam na terapię uzależnień od alkoholu?
Nie potrafiłam przestać myśleć o napiciu się. Zazwyczaj wytrzymywałam 1 góra 2 dni – aby nie pić i nie kupić wina w sklepie. Każdego dnia o tym myślałam, i tłumaczyłam sobie, że 2 dni nie piłam to już teraz mogę. Przez około 2 lata nie potrafiłam rozstać się z alkoholem choćby na 2 tygodnie. Ciągle mi towarzyszył. Rozmawiałam ze znajomymi. I zdecydowałam się pójść na terapię leczenia uzależnień. Było to we Wrocławiu.